Właśnie wróciłem z Wiednia. Wizytowałem tam jedną z kancelarii, które web.lex bierze właśnie pod swoje skrzydła.
W pewnym momencie pada pytanie:
Panie Rafale, czy podpisujemy jakąś umowę?
Ja na to, że nie.
Najpierw konsternacja a potem szeroki uśmiech.
Panowie – mówię – wy macie moje słowo, a ja mam wasze. Nie potrzebuję do tego papierka.
Potem usłyszałem wiele dobrych słów. Między innymi to, że to jest austriacki styl. Okazuje się, że ludzie w Austrii tak sobie ufają, że np. adwokat, reprezentujący swego klienta przed urzędem, nie musi pokazać pełnomocnictwa. Wystarczy, że powie, iż takie pełnomocnictwo posiada. W końcu to zawód ZAUFANIA publicznego.
Ale to zaufanie wyraża się na wiele innych sposobów w Austrii. Np. Wiedeń jest niezwykle bezpiecznym miejscem. Ludzie chodzą całą noc po mieście, często pod wpływem alkoholu, ale jest to kulturalna zabawa z dużą dozą radości. A jak wchodzisz do metra, to nie musisz przedzierać się przez pancerną bramkę, tylko masz swobodne wejście:
***
Muszę Ci wyznać, że nie trawię formalizmów. Jestem pasjonatem prostoty, wolności i swobody. Ale również honoru. Z większością kancelarii, z którymi współpracujemy, nie podpisaliśmy żadnej umowy. W razie czego warunki umowy są w historii korespondencji. Papierek nie jest mi do niczego potrzebny.
Wiesz dlaczego?
Po pierwsze – bo ufam mojemu klientowi. Zawsze.
Po drugie – bo każdy sporny przypadek (przecież się zdarzają) zawsze zinterpretuję na jego korzyść.
Po trzecie – bo zauważyłem, że umowa ustna i oparcie współpracy na wzajemnym zaufaniu, prowadzi do lepszej relacji.
Oczywiście nie w każdym przypadku można się obejść bez umowy. Czasem jest to konieczne. Ale zastanów się, że zawsze, czy czasem nie lepiej zwyczajnie zaufać swojemu kontrahentowi.
{ 10 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Naszym mecenasom daleko brakuje do zaufania publicznego:
„Miejsce pobytu wiekowego klienta? Nieznane. Dlatego musi zostać wyznaczony kurator, który zadba o jego interesy. Młody sędzia patrzy z niedowierzaniem na przemawiającego, w końcu się odzywa: – Ale czy ja dobrze zrozumiałem? Czy pański klient liczy sobie 117 lat? Prawnik bez zająknięcia odpowiada: – Tak, proszę wysokiego sądu. A co w tym dziwnego? Niektórzy ludzie tyle żyją.”
Dzięki Leszku! 🙂
Dobre 😉
Zgadzam się w 100 '% choć jako adwokat wole umowy pisemne. Cóż do stylu austriackiego jest nam daleko nawet w „małym Wiedniu” (nazwa sentymentalna Bielska-Bialej).
Panie Danielu, zależy od grupy docelowej, prawda? Jeśli mam w gronie klientów przedstawicieli zawodu zaufania publicznego, to jest to inny poziom świadomości, niż u ludzi, gdzie z tym zaufaniem i honorem to raczej jest krucho, jakimi są klienci kancelarii adwokackiej. 😉
Dobrego dnia! 🙂
Zależy od produktu, a nie od grupy docelowej. Sprzedajesz rzeczy niematerialne, w najgorszym przypadku się rozstaniecie po zmarnowaniu obopólnym swojego czasu. Gdybyś jednak, Rafale, sprzedawał, nawet radcom prawnym, jachty na roczny termin płatności, to nie robiłbyś tego na ładne oczy nawet we Wiedniu 🙂
HAHA 🙂 Pełna zgoda. Więc zestaw właściwych okoliczności powinien zaistnieć.
„pomiędzy ludźmi honoru umowa ustna jest jak pisemna”
tylko obawiam się, że to wymierający gatunek w Polsce
Choć mam nadzieję że tym razem się mylę
Wiesz Pawle… Do tej pory się jeszcze nie „przejechałem”. Ale są sytuacje, w których umowa jest mimo wszystko bezwzględnie konieczna.
Natomiast moje słowo jest dla mnie święte. Nie wyobrażam sobie innej sytuacji.
🙂
„Kochajmy się jak bracia
Liczmy się jak Żydzi”.
W 1000% się zgadzam że umowa zwykle jest potrzebna a czasami niezbędną.
No i u mnie też słowo jest Święte.
Dlatego zawsze daję je z namysłem 🙂
Mamy więc coś wspólnego 🙂